„Należy ostrożnie i w kolejce wchodzić do miejsc pamięci, bo wszędzie [la…ub] zmarli. 27.11.1994: A ja stoję z Lisą i tymi wszystkimi dobrymi ludźmi w Dachau.
Lisa jest wyjątkową osobą. Długo musiała mnie szukać i mnie znalazła. Nie, nie było nas wielu stojących tam przy tym pomniku. Tak już jest, że na smutne okazje przychodzą tylko ludzie z sercem. Niestety, większość ludzi nie ma takiego serca, cóż, to nie jest show. Ale młody chór śpiewał dla dusz, a Tybetańczycy z Japonii się modlili. Słaby Żyd opowiedział nam o swoim cierpieniu, a ja śpiewałem, Lisa śpiewała i wszyscy dobrzy ludzie, którzy traktowali mnie łagodnie. W krematorium zapaliliśmy świece dla Romów, Żydów, prześladowanych homoseksualistów, dla Matki Bożej, dla wszystkich, którzy cierpieli pod rządami Hitlera. Zapaliłam papierosa i odłożyłam go dla ofiar w krematorium. Lisa i inni udają się jeszcze dalej, najpierw do Auschwitz zachowując sześciodniowy okres postu, a potem pieszo do Wiednia, a potem do Japonii. Podróż zakończy się w Hiroszimie.
Dzisiaj jest 19.12.1994, a mojej Lisy wciąż nie ma. Ten pomnik w Dachau jest tak ogromny, jak największa książka na świecie. Nie, mlecze, cykoria czy stokrotki nie mają szans w Dachau. Musi być czysto, tak jak u Niemców. Nie może tu wyrosnąć ani jedno źdźbło. Pewna kobieta powiedziała nam, że każdego dnia przychodzi tutaj kilku pracowników i wyrywa chwasty. Nawet krematorium było boleśnie czyste. Nie widziałam flagi żadnego narodu. Nie widziałam żadnych kwiatów, ale podczas modlitwy zakrakał czarny kruk. Znak eksterminowanych dusz […]. Niech nigdy więcej […] nie zostaną odziane, niech nigdy więcej nie zostaną obudzone przez neonazistów. Poczułam, jak krew bucha mi przez ciało jak wulkan, gdy usłyszałam czarnego kruka. Dachau we mgle i szumiące drzewa, jakby grały w tym dniu swoją największą symfonię. O tak, czuję ból, który panował w obozie.
Strój Pepita mojego ojca, jego kapelusz i koszula przywiezione zostały z tego obozu do Wiednia. Na jego stroju mogliśmy zobaczyć straszne niedole, z którymi ja i moja rodzina mieliśmy się zapoznać w Auschwitz.


„The memorials should be enterred carefully, and in line, because everywhere
[la…ub] the dead. 27.11.1994: And I am standing with Lisa and all the kind people in Dachau.
Lisa is a special person. She had to look for me long and she found me. No, there weren’t many of us standing there at that memorial. It’s like that at sad occasions, only people with a heart come. Unfortunately, most people don’t have this heart, well, it isn’t a show. But a young choir sang for the souls and Tibetans from Japan prayed. A frail Jewich man told us about his suffering and I sang, Lisa sang and all the kind people who treated me gently. At the crematorium we lit candles for the Rom, Jews, the persecuted homosexuals, for the Mother of God, for all of those who suffered under Hitler. I lit up a cigarette and laid it down for the victims in the crematorium. For Lisa and the others the journey continues even further, first of all to Auschwitz with a six-day period of fasting and then the march on foot to Vienna and then to Japan. The journey will end in Hiroshima.
Today is 19.12.1994 and my Lisa is still not here. This Dachau memorial looks like a huge, like the biggest book in the world. No, dandelions, chicory or daisies haven’t got a chance in Dachau. It has to be clean, just like the Germans. Not a blade is allowed to grow. A woman told us that every day several workers come and pick the weeds, even the crematorium was painfully clean. I didn’tsee a flag of any nation. I didn’t see any flowers, but a black raven crowed during the prayer. A sign of the exterminated souls […]. May they never again […] be clothed, they should never again be wakened by the Neonazis. I felt my blood surge through my body like a volcano when I heard the black raven crowing. Dachau in the mist and the trees rustling as if they were playing their greatest symphony on this day. Oh yes, I smell the pain that prevailed in the camp.
My father’s Pepita suit, his hat and shirt came from this camp to Vienna. On his suit we could see the terrible hardship that I and my family were also to become acquainted with in Auschwitz.


Die Gedenkstätten sollten behutsam in Gänsegang betreten werden, denn überall [la…ub] Toten.
27.11.1994: Und ich stehe mit Lisa und all den lieben Menschen in Dachau.
Lisa ist ein besonderer Mensch. Lange musste sie mich suchen und sie fand mich. Nein, wir waren nicht so viele, die bei dieser Gedenkstätten standen.
Wie es halt so ist, bei solchen traurigen Anlässen, da kommen nur solche Menschen mit Herz. Leider fehlt den meisten dieses Herz, na ja, est ist ja keine Show. Aber es sang ein junger Chor für die Seelen und es beteten aus Japan Tibeter. Ein gebrechlicher Jude erzähltsein Leid, ich sang, Lisa sang und all die lieben Menschen, die mich zärtlich behandelten. Beim Krematorium zündeten wir alle eine Kerze an für die Rom, Juden, verfolgten Homosexuellen, für Mutter Gottes, für alle Leidenden in der Hitlerzeit. Ich rauchte eine Zigarette an und legte sie [ab] für die Opfer in dem Krematorium. Für Lisa und die anderen geht der Weg noch weiter zu erstens nach Auschwitz mit einer sechstägigen Fastenzeit und der Fußmarsch nach Wien und nach Japan. Reiseende ist Hiroshima.
Heute ist der 19.12.1994 und meine Lisa ist immer noch nicht da. Diese Gedenkstätte Dachau sieht aus wie ein riesiges, das größte Buch der Welt. Nein, ein Löwenzahn, eine Zichorie oder Gänseblümen haben in Dachau keine Chance. Es muss clean sein, so wie die Deutschen. Kein Strohhalm darf wachsen. Eine Frau erzählte, dass täglich mehrere Arbeiterinnen das Gewächs auszupfen, auch das Krematorium ist peinlich rein gewesen. Ich sah keine Fähnchen von irgendeiner Nation. Ich sah keine Blume, doch ein schwarzer Rabe krähte während des Gebets. Ein Zeichen von den vernichteten Seelen […]. Mögen sie nie wieder […] angekleidet werden, sie sollen nicht aufgeweckt werden von den Neonazis. Ich fühlte wie mein Blut wie ein Vulkan durch meinen Körper floss, als ich den schwarzen Raben krächzen hörte. Dachau im Nebel und die Bäume rauschen so, als spielten sie an diesem Tag ihre größte Sinfonie. Oh ja, ich rieche den Schmerz, der in diesem Lager herrschte. Von diesem Lager kam meines Vaters Pepita-Anzug. Hut und Hemd nach Wien. An seinem Anzug merkten wir damals das Elend, das auch ich und meine Familie in Auschwitz kennen lernten.”