Pożary bywają donośne — tak głośne, że zagłuszają nie tylko nasz głos, ale i nasze myśli.
Aby odzyskać naszą mowę, projekt Bajura i pióra próbuje na nowo rozniecić płomień — jego przesadę, żar i ekspresję — za pośrednictwem skrzydlatego stworzenia znanego jako Simurgh. W ramach Festiwalu Łódź Wielu Kultur przywołujemy tego mitycznego ptaka, którego wizerunki można znaleźć w całej Eurazji — od Chin aż po północną Ukrainę, w okolicach Czernihowa. Często przedstawiany jako istota żeńska, choć zasadniczo istniejący poza płcią, Simurgh płonie. I to nie w przenośni — płonie dosłownie i symbolicznie. Jest istotą niebinarną, ognistą i całkowicie z innego, przyszłego świata.

To, że orzeł — ospały symbol toksycznej męskości — widnieje na każdej stacji benzynowej, nie dziwi. Wiecznie nadmuchany, pompatyczny, nasz narodowy „bohater na sterydach” (a gdzie są zniewieściałe, emo-orły?). Aby spotkać Simurgha, trzeba pojechać dalej — do innego świata, tego wyobrażonego. Tam, gdzie czerń i biel, lewo i prawo tracą wartość, a wszystko staje się płynne i nieoczywiste.

Bajura i pióra łączy artystów, muzyków, tancerzy i projektantów, których działania — od tańca na rurze, przez performansy o gołębiach i herbaciane ceremonie, po salon manicure — proponują nowe sposoby bycia razem. Nie z wściekłości czy sprzeciwu, lecz w akcie radykalnej ekspresji — jak Simurgh i jego płomienna opowieść.

Kiedy coś płonie, traci masę — staje się lżejsze, cieńsze, aż znika całkowicie. Reżim polityk tożsamościowych sprowadził nas do postaci figurek z zapałek: łatwopalnych, ale zbyt mizernych, by komukolwiek dać ciepło. Nie myślniki (polsko-pendżabski, łotewsko-lurski, belgijsko-buriacki) czynią nas silniejszymi czy bardziej odpornymi. Są raczej niezdarną próbą nadania objętości naszym kościstym „ja”. My, którzy identyfikujemy się nie jako on/ona/oni, lecz jako łącznik i pauza, jesteśmy bardziej odsłonięci — i przez to bardziej krusi. Nasze „rozczłonkowane” istnienia odsłaniają (i czasem z upodobaniem celebrują) nasze słabe punkty — miejsca, gdzie wszystko może się rozsypać.

Slavs and Tatars & Michał Grzegorzek